sobota, 11 czerwca 2011

Dzień 6

Jest za 5 szósta, kończę prostować włosy, makijaż już zrobiłam, zupełnie delikatny, zupełnie elegancki, zupełnie odpowiedni na dzisiejszy wieczór. Czarna koronkowa sukienka wisi na wieszaku zaczepionym o klamkę od drzwi, jeszcze tylko włożę kremowy żakiet, zapnę szpilki i mogę wychodzić.

Przed przyjazdem do Kazachstanu powiedziałabym, że wyglądam co najmniej śmiesznie paradując wystrojona jak stróż w Boże Ciało ziemistym poboczem topiąc szpilki to w trawie, to w jakims gruzie... cóż, w Kazachstanie, w samym centrum Almaty na skrzyżowaniu Tole Bi z Kunajeva, nikogo bynajmniej to nie dziwi. Jedynie mężczyźni pijący czarną herbatę w tureckim stylu cmojając szisze spoglądają na mnie, nawet nie ukrywając zainteresowania. Nie, nie chodzi o to, że jestem blondynką czy obcokrajowcem, tutaj aż tak się nie wyrózniam z tłumu. Trzydzieści procent mieszkańców Almaty to Rosjanie, ze swoją słowiańską twarzą wpasowuje się w tę masę.

Macham ręką by zatrzymać taksówkę, wsiadam, podaje adres łamanym rosyjskim. W samochodzie okazuje się, że mój kierowca byl wiele razy w Polsce w młodosci, gdy pracował dla rządu. Wymienia mi miasta jedno po drugim, a ja tylko dodaje Gdansk - tak, tam studiuje, Wrocław - tak, tam mieszkalam, Kraków - tak, piękne miasto, Poznan...

Wchodząc przez przeszklone drzwi do jednego z najwiekszych i najwspanialszych hoteli w miescie rozglądam się w około. Ktokolwiek wątpil w bogactwo tego kawałka świata, po obejrzeniu Hotelu Dnostyk zmieniłby zdanie. Ogromny hall ozdobiony marmurowa kolumnadą w kolorze miodowym i wyścielony puszystymi karmazynowymi dywanami robi piorunujące wrażenie na każdym, kto tylko rozgląda się w około przytłoczony przepychem interioru. Wjeżdzam na czwarte piętro - sale konferencyjną. w okół widzę grupki pięknych ludzi w jeszcze piękniejszych strojach, witam się z tymi których znam, za chwile ktoś przedstawia mnie reszcie.
Witam dyrektora! Zwracam się do szefa najwiekszego banku komerycyjnego w Kazachstanie, krótka rozmowa, tak bardzo podoba mi się w Almaty, wciąż walcze z Jat Lagiem... Tak, tak, bardzo cieszę się ze współpracy, mam nadzieję ze za rok bedzie jeszcze lepsza. Potem podchodzimy do przedstawicieli najwiekszej sieci telekomunikacyjnej w kraju, uśmiecham się, rozmawiamy, znów się uśmiecham i tak pewnie byłoby bez końca gdyby nie konwenansjer zapowiadający początek ceremonii.

Po roku ciężkiej pracy przychodzi ten moment kiedy każdy team w blasku fleszy prezentuje swoje rezultaty. Brawa, uśmiech, podziękowania. Kadencja 2010/11 z rozmachem została podsumowana, teraz czas na nas. W poniedziałek oficjalnie przejmujemy władze. Przychodzi nowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz