sobota, 11 czerwca 2011

Dzień 3

Pierwszy poniedziałek, pierwszy tydzień, pierwszy normalny dzień w biurze. Biurze... czyli wydzielonej części naszego mieszkania. Zaczynam jak zwykle o brzasku, czyli w okolicach południa. Każda z moich skrzynek mailowych została skutecznie zapełniona stertą maili ze wszystkich stron świata. W któtce rozdzwoniły się telefony i poczłulam się zupełnie jakbym była tu od wieków, jakbym po prostu przeprowadziła się z jednej części miasta do drugiej.

Wieczorem pierwszy raz idę na zakupy sama, ostrożnie przechodze przez przejście dla pieszych. Nigdy wcześniej az tak ostrożna na przejściach nie byłam, ale tutaj czerwone jest przede wszystkim dla pieszych, kierowcy sie aż tak nie przejmują. Wracając ze sklepu siadam w parku, w którym widać wciąż opruszone śniegiem szczyty Tien Szan. Obok mnie dwóch gości o czymś zawzięcie rozmawia, nieopodal para śpiewa do karaoke z iphone, jakaś pani wyprowadza pieska... spokojnie wyciagam książkę, czytam "Dobre miejsce do umierania" R. Jasińskiego. Dopiero po chwili zauważam, że śpiewanie ucichło, piesek zniknął a chłopcy zaczęli się już zegnać. Jest ciemno, ulice oświetlają jedynie pomarańczowe promienie lamp ulicznych. Wracam do mieszkania, tam wciąż czeka mnie praca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz