wtorek, 5 lipca 2011

Dzień 28

"A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój"
Po siedmiu długich deszczowych dniach, gdy parasolka stawała się najlepszym przyjacielem czlowieka, gdy rano różniło się od wieczora jedynie pozycją wskazówek na tarczy zegara, a stany depresyjne były na wyciągnięcie ręki przyszła upragniona poprawa pogody. Słońce zapanowało na niebie rozstawiając chmury na czterech krajcach świata, tuż tuż za horyzontem. Temperatura podniosła się do przyzwoitych letnich 30 stopni i cień stał się głównym celem poszukiwaczy przygód.

Do parku w niedzielne popoludnie wyruszyly spragnione powietrza i promienii słonecznych rodziny z dziećmi, umizgujące pary zakochanych zaczęły okupować ławki, a bezpańskie zwierzęta wylęgiwały się na trawnikach. Tak, tak, dobrze napisane, wszystko się zgadza, na ławkach siędzą umizgujace się pary. Pomimo tego, że Kazachstan to kraj Azji Środkowej z Islamem jak główną religią, wciąż w parku można wiele ciekawych scen z gatunku relacji damsko męskich zobaczy. Społeczeństwo zdecydowanie się tu zmienia, ulega wpływom globalizacji, w sklepie można znaleźć cukierki Lindta, butelke Jacka Danielsa i polskiego kubusia, można też kupić kondomy, ale podobno to wciąż troche krępujące. Generacja "wiejsko-miejska", ludzi z głębin Kazachstanu, którzy myślac, że zlapali Pana Boga za pięty, przyjeżdzają do almatańskiej dżungli by zasmakować wolności przekracza granice. Zjednej strony przejawia skłonności nacjonalistyczne, z drugiej chowa tradycyjne, rodzinne wartości do kieszenii i smakuje życia. Smakuje życia w bardzo zachodnim, bananowym wydaniu, pełnym sitcomu i one night standów, ze związkami troche na luzie, z zupełnie wiczym biletem w postaci przedmałżeńskiej ciąży i plamie na honorze rodziny. Honorze, który w rzeczywistości nomadów wciąż odgrywa istotną rolę, gdzie matki mówią córkom jak szanować meżczyznę, uświadamiają gdzie jest ich miejsce i na wszystko w pewnym momencie dyskusji przychodzi stwierdzenie "to jest Kazachstan i taką mamy kulturę". Kultura się zmienia, tradycje ulegają zatarciu, moralność się rozmywa w rytm bardzo modnego R&B.

"Ludzie zachowują się tu jak na wyprzedaży w supermarkecie, nagle stać ich na wszystko, wszystko jest na wyciagnięcie ręki. W szale zakupów zamiast po godność i moralność siegają po sex, drugs and rock and roll".

poniedziałek, 4 lipca 2011

Dzień 27

Jak w kazdy sobotni poranek obudziłam się z głową pełną planów. Weekend zaczął się na dobre, trzeba zwiedzać, sprzątac, zrobić zakupy, wybrać się na spacer, moze z kimś spotkać, może kogoś poznać, w końcu zostaje tu na rok, moze jakas znajomość poza służbowa by się przydała? Może gdzieś tu czeka na mnie bratnia dusza, może pośród stepów znajdzie się nic porozumienia między-kulturami, miedzy światami? Może biegnąc boso przes step znajdę wreszcie moje miejsce na świecie?

Swoja drogą bycie dwudziestojedno letnią niezamężną i nawet nie zaręczona kobietą w Kazachstanie jest co najmniej dziwne. Na porządku dziennym tutaj są pytania:
Jak się nazywasz?
Skąd jesteś?
Gdzie jest Twoj mąż?
Tlumaczenie, że brak chłopaka to jeszcze nie koniec swiata, nie należy tutaj do najłatwiejszych tematów konwersacji. Może to nie jest dla Kazachów aż taka abstakcja jak wegetarianizm, ale do normalności tego by raczej nie zaliczono. Każda porządna kazachska dziewczyna po tym jak kończy studia powinna wyjść prędko za mąż, oczywiście do tego czasu będąc dziewicą, i w ciągu roku urodzić dziecko. Wtedy, z dumą i niezależnie od wykształcenia, może wreszcie zostać domochażajką czyli tak zwaną kurą domową. 
Co oczywiście rozumiem i zupełnie akceptuje, w ich wydaniu, nie moim... tyle, że tutaj oni tolerują i rozumieją, ale w ich wydaniu, nie moim. Ot taki clash kulturowy, jeden z wielu.