sobota, 11 czerwca 2011

Dzień 4

Taksówką przez Almaty.

Wyjeżdzając z Europy człowiek ma obraz pewnych rzeczy, tworzy reprezentacje obiektów i te uważa za norme. Przyjeżdżając do Azji i nagle wszystko przewraca się w głowie. W każdym z europejskich miast, w których zdarzyło mi się byc taksówką był samochód z lampą przymocowaną do dachu z napisem "taxi", najczęściej ozdobiony naklejką z numerem telefonu, nazwą firmy, czasem z ceną za kilometr.
Nawet w Indiach czy Nepalu, gdzie wszystko wydawalo się być co najmniej dziwne, wciąz taksówki wyglądaly tak samo. Lepsze, gorsze, zawsze z kogutem u gory i licznikem w środku.

Tutaj sprawa ma się troszeczkę inaczej, taksówką bowiem może być... każdy samochód spotkany na drodze. Licznik jest zupełnie nie potrzebny, cene ustala się przed wejściem do samochodu, przelicza na bloki, jakoże Almaty jest zbudowane na planie czworokątu ku, wsiada i można jechać.

Na pytanie czy to zupełnie bezpiecznę nie wiem co odpowiedzieć, sama na początku mialam pewne obiekcje, potem jakos się przyzwyczaiłam, w końcu jeździ tak każdy. Komunikacja miejska szwankuje, jest wolna i droga, taksówki bardzo tanie, szybkie i wygodne. Do tego, podobno nikomu jeszcze nic się nie stało, miejmy nadzieje ze mi też szczęście będzie towarzyszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz