niedziela, 5 czerwca 2011

Dzien - 2

Asia wstawaj! juz 10ta
jeszcze pol godziny
Asia wstawaj malo czasu
jeszcze chwile...
Ostatni dzien w Budapeszcie a tu calkiem ciezko sie z lozka wydostac co dopiero cokolwiek zrobic, a robic trzeba wiele. Ostatnia niedziela, ostatnie chwile, zdecydowanie trzeba to uczcic, tak tak chodzmy do SPA. Najpierw sniadanie, dobra sniadanie moze byc, to chodzmy do Kasi, jajecznica, salatka, dobra kawa... mozna zaczynac dzien... kurcze juz 13sta.


Idziemy, idziemy, jaka piekna pogoda, jakie piekne slonce swieci, jakie bezchmurne niebo, idzemy idziemy, ale trzeba jeszcze kupic bilety. To juz, idziemy kupic bilety, centrum handlowe ma teraz takie ciekawe wystawy w oknach, przegladamy jedna, druga, wyklinamy ze nie mozemy niczego kupic, eh, trzeba isc dalej. "Biuro Podrozy", tak, tak to tu. Wchodzimy "Jonapot", dobra dobra, siadamy, bilet do pragi na dzisiaj poprosze. Wychodzimy, mam bilet, cudowanie.
To do SPA, tak tak, do SPA. Ale jakie te slonce cudowne, jakie te niebo slicznie niebieskie, to moze kawe. Tak, tak, kawa mrozona to jest cos czego nam zdecydowanie trzeba. Idziemy, idziemy na kawe.

Z kawa usiadlysmy na trawie, takiej zielonej, soczystej trawie, przy takiej fontannie rzeźbionej, woda tryskala, slonce grzalo i ... to SPA wydalo sie malo atrakcyjnie, wiec tak tak, zostalysmy na trawie zielonej, w sloncu co jak zar z jasnego nieba na nas rzucalo swoje promienie, pod bezkresnym niebie w srodku Budapesztu. Zostalysmy na chwile, na zawsze.


"JUZ CZWARTA" - trzeba isc. Powrot do mieszkania, zabieramy rzeczy od Kasi, Asia zabiera to co zdażylo sie u niej zawieruszyc, ruszamy do biura, ostatnie porzadki w szufladzie i mozna isc. Do, do widzenia Tompa 20.

Jedziemy do mieszkania, na koniec swiata wiezie nas linia niebieska, stacja P. i mozna wychodzic. W krotce dolacza do nas Ania, razem uderzamy do mieszkania, czeka nas misja pakowanie. PAKOWANIE - moze wydac sie dziwne, ale ja nie znosze sie pakować, przeraża mnie wizja wrzucenia wszystkiego do walizek, zamknięcia zip zamka i po prostu wyjscia. Moze jeszcze, zmieszczenia wszystkiego w walizce, a moze po prostu ze trzeba to zmiescic bo odwrotu nie ma. Nie, nie lubie sie pakowac, tak przeraża mnie to.


Taksowka zawiozla nas na Nepliget, wysiadlysmy, wszyskto zmiescilo sie w autobusie z mala doplata. Nie, to nie jest pozegnanie, my mowimy "do zobaczenia"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz