poniedziałek, 27 czerwca 2011

Dzień 22


Niedziela w koncu przychodzi, nawet kiedy wypada w poniedziałek to i tak, jest to niedziela.
Niedziela to stan, to obudzic sie w samo południe, przeciagnąć i przewrócić na drugi bok, to wyjść na dwór i cieszyć się słońcem, to spędzic kilka godzin pisząc badź czytając, to nie musiec sie spieszyć, nie musiec na nic czekać, nie musieć odpowiadać na oficjalne maile, to zielona herbata z cytryna i cukrem, to jajecznica na obiad i przejażdzka na rolkach po poludniu.
Niedziela to stan, to filar tygodnia na który się czeka,i który wcześniej czy później musi nadejść. To element odwiecznej równowagi, dzień konca i początku.


swoja drogą, o ile w Budapeszcie przez rok nie mogłam znaleźć kisielu, tu był na półkach większości sklepów. Wciaż saszetki niby podobne, zawartość zupełnie inna. Kisiel kazachski jest supelnie inny, zupełnie przeslodzony i niepodobny do naszego. Naszego, znanego, domowego, z cukrem ale bez przesady, owocowego jak zawsze i o przyzwoitej konsystencji kisielu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz