niedziela, 26 czerwca 2011

Dzień 21

Sobota zaczyna się w  momencie kiedy zegar wybija północ, noc dzisiaj zapowiada się na długą i trudną. Czekam na otwarcie biura air astana gdy właścicielka restauracji  walczy z plagą świerszczy. Dochodzi pierwsza gdy dwaj mężczyźni otwierają drzwi a ja podchodzę by wytłumaczyć im sytuacje. Potakują, rozumieją, dzwonią do centrali. Centrala mówi im, że mam wpłacić im w gotowce 31 dolarów i sprawa bedzie załatwiona. Już się cieszę na myśl o końcu dzisiejszych niepewności, kiedy okazuje się, że oni prawnie  nie mogą przyjąć pieniędzy i zarejestrowac w systemie mojego biletu. Dzwonią dalej, centrala  nie wie co robić. Super, myślę sobie i chociaż jestem juz wyczerpana w myślach wymyślam wszystkim związanych z call center air astana. 

Pytam czy może w tym wypadku nie lepiej kupić nowy bilet, manager w Biszkek przytakuje, to byłoby rozwiązanie. Loguje się w systemie, jednak w momencie kiedy miałabym płacić za bilet na stronie pojawia się error, na trzy godziny przed odlotem rezerwacja online zostala zablokowana. Co robić? Pytam czy nie mogłabym w gotówce zapłacić na lotnisku w Almaty, skoro oni moga przyjmować pieniadze. Manager znowu dzwoni, pyta i kiwa głową. Nie mogę, gdyż wtedy w systemie nie będę kliknięta jako pasażerka z miejscem zarezerwowanym.  Ostatnia szansa, dzwonimy do biura podróży znajomego managera z Biszkek, oni bowiem mogą przyjąć pieniądze i mi bilet zarezerwować. Jest po drugiej w nocy, nikt nie odpowiada, dzwonimy nadal. Po pietnastu minutach w słuchawce pojawia się głos. Sprawa jest do zrobienia jeżeli air astana pozwoli im na zarezerwowanie biletu. Znowu dzwonimy do centrali linii w Kazachstanie, po ostrej wymianie zdan mamy potwierdzenie.  Biuro podróży rezerwuje mi bilet, ja wypłacam pieniądze w dolarach w bankomacie na lotnisku, wręczam konsultantowi 31USD i wreszcie wbiegam do autobusu. Jest 3:40, odlot za 20 min.

Gdy tylko wchodze do samolociku, tak znów lecimy takim mikrusem jak ostatnio, wladowuje mój bagaż i siadam na miejsce moje powieki zdają się wazyć pół tony każda.  Zasypiam tak szybko, że nawet nie pamietam instrukcji dotyczących bezpieczeństwa lotu. Budzę się dopiero od wstrząsów spowodowanych dotknięciem opon samolotu powierzchni pasu startowego. Jestem w Almaty, wreszcie. 

---------------------------------------------------------------------------
Jak to zwykle bywa, gdy wydaje się nam już ze wszystko co najgorsze mamy przed sobą, Bóg zaczyna płatać nam figle. Tak, w ciągu ostatnich dni miał Stwórca ubaw ze mnie zapewne po same pachy. Podchodzę do okienka odprawy paszportowej z wypełnionym drukiem meldunkowym, podaje paszport, podaje dowód osobisty z przyzwyczajenia, podaje wszystkie informacje by po chwili dowiedziec się, że moja wiza do Kazachstanu zaczyna się dopiero jutro. 

„O mój Boże” – myśle i czuje jak trzęsą mi się kolana. Celnik każe mi wyjść z kolejki i zaczekać w hallu. Czekam, on podchodzi i pyta się mnie czy wiem jakie są konsekwencje posiadania nieważnej wizy do Kazachstanu i próby wejścia na terytorium kraju. Nie wiem. On pyta się mnie, czy mogę wrócić do Kirgistanu, mówię że następny lot jest dopiero w poniedziałek. On odpowiada, że w takim wypadku, w związku z tym, że na lotnisku w Almaty nie ma stfery tranzytowej zapewne będę musiała zostać deportowana najbliższym lotem do kraju Unii Europejskiej.  Nawet nie zauważam jak krople łez spływają mi po policzkach,  pytam czy jest jakiekolwiek inne rozwiązanie. „Jest 5 rano do północy zostało 19 godzin, czy nic innego nie da się zrobić?”

Chłopak odchodzi, rozmawia z wydziałem konsularnym, z innymi strażnikami, wraca. Mówi, że w związku z zaistniałą sytuacją jedyną opcją jaką mogą mi zaoferować jest pozostanie na lotnisku w Sali kontrloli paszportowej do połnocy. Zgadzam się. Siadam i oglądam jak jeden po drugim samolot ląduje, jak ludzie wychodzą i ustawiają się w kolejki do odprawy, odchodzą, znowu ktoś przychodzi itd. Około 9tej strażnik przychodzi do mnie znowu i pyta czy nie chciałabym pojść do pokoju gdzie mają łóżka i się zdrzemnąć. Zapewne mój widok, śpiącej na krześle wprawił ich w zakłopotane. 

Idę z nim do malutkiego pokoiku, kładę się i zasypiam po chwili. Potem już tylko przebudziłam się raz, drugi, trzeci, to z zimna, to z niewygody pozycji, to w związku z kolejnym anonsem nastepnego lotu. 

Dochodzi godzina 24.00 zaraz będę mogła przekroczyć granicę, wrócić do mieszkania gdzie na moim łóżku śpi już dziewczyna, która wczoraj przyleciała do Almaty i nie mieli jej gdzie połozyć więc jakoże mnie nei ma uznali że moje łóżko będzie odpowiednie. Już nawet nie miałam siły tlumaczyć, że wypadałoby się chociaż zapytać, cóż co kraj to obyczaj – myślę i śmieję się do Boga, który pewnie śmieję się ze mnie teraz jak nigdy.
Jakkolwiek trudne byłoby to doświadczenie, ma ono sens gdy na koniec dnia potrafimy wyciągnąć z niego wnioski. Wniosków z podrózy do Kirgistanu mam więcej niż zwykle. Po pierwsze w walce z biurokracją mozna wygrać jedynie gdy człowiek ma konsekwencji więcej niż pozostali  uporu. Po drugie, wiara w ludzi świadczy o naszej dobroci serca, wciąż jeżeli sami wszystkiego nie sprawdzimy to nie możemy być pewni sukcesu. Kończąc, nie ma sytuacji której nie dałoby się rozwiązać, nigdy. 

A jeżeli zaś chodzi o bardziej pragmatyczne rozwiązania, to następnym razem zabieram ze sobą mały koc/spiwór i poduszkę oraz ciepłe skarpetki, a drobne dolary zawsze się przydają, więc będę je trzymać już zawsze w portfelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz