wtorek, 16 sierpnia 2011

Dzień 54


Puk, puk. „Kto tam?”
„To ja, Luda”
„Kim jesteś?”
„Jestem prostytutką”
„Ile masz lat?”
„Prawie siedemnaście”
„Kiedy zaczełaś?”
„Niedawno, jak mialam 13 lat”
„Dlaczego?”
„A dlaczego pytasz?”
Luda jeszcze niedawno miała dlugie blond włosy i byla uśmiechniętą blondynką w rodzinnym domu dziecka w Talgarze na przedmieściach Almaty. Teraz, gdy najaw wysła sprawa jej kontaktow seksualnych, babuszka ścieła jej włosy i zamknęła na klódkę w pokoju na poddaszu. Luda dostaje jedzenie dwa razy dziennie i raz na dzień miske wody do umycia się. Luda jest zła.

Matka Ludy, wiejska prostytutka oddała trójke dzieci do sierocińca, bo przeszkadzały jej w biznesie. Masza, starsza, zatrzymała się w rozwoju społecznym na poziomie czternastolatki, Wicja, najmłodszy z rodzeństwa zdaje sie udawać, że nic nigdy się nie stało, i dobrze ze są krowy do wydojenia, średnia, Luda, znalazła swój sposób na biede i brak cukierków. W wieku 13 lat zaczęła stawiać pierwsze kroki w biznesie. Biznesie, dość łatwodostępnym i w miarę dobrze platnym. Nie, nigdy nie spytałam ile zarabiała.

Przez cztery lata wszystko szło w miarę dobrze, babuszka nigdy nie domyśliła sie, dlaczego Luda zasypia prawie na stojąco w dzień i że nocami wykrada się przez okno. Jej starsza siostra kryła buntowniczkę, albo buntowniczka trzymała siostrę w garści na tyle mocno by móc sobie pozwolic na takie szarże. Dopiero niedawno, gdy nieopatrznie Luda wyszła z pokoju zostawiwszy otwartą stronę czatu, za pomoca którego dogadywała się z klientami, sprawa ujrzala swiatło dzienne. Babuszka postanowila zamknąć Lude na kłótkę i trzymać tak długo dopóki będzie trzeba, co znaczy dopóki nie skończy 18 lat i nie będzie musiała byc pod opieką nikogo z domu dziecka. Nie, nikt tu nie pomyślał o tlumaczeniu dziewczynie dlaczego źle postępuje.
Jak i też tłumaczyć jej że robi coś złego. Wieczorem rozmawiam z dziewczynami z Almaty, tłumaczę sytuacje i nie ukrywam swojego oburzenia. Mówie, że to nieludzkie, że przecież to biedne dziecko nie potrafi nawet zakwalifikować prostytucji jako czegoś zlego, czegoś gorszącego. Że to kwestia środowiskowa, że trzeba jej pomóc. Kazaszki patrzą się na mnie dość dziwnie, troche z zakłopotaniem, troche z politowaniem. W końcu Salta mówi „Olu, przecież jezeli ona się tym zajmuje, to znaczy, że to lubi, tak? Wszystkie prostytutki czerpią przyjemność z zawodu, noo jakby nie chciała to by przeciez nie robiła, tak?”

Oniemiałam, zdziwienie ogarneło moją głowę, moje ręce i ramiona, które po prostu nie wytrzymały napięcia i odmówiły mocy, opadaly z wolna, gdy głowa się troche zachwiala i nic juz nie było do powiedzenia. Moja twarz pytała Kazaszki „Jak można?” One próbowały odpowiedzieć, próbowały tłumaczyć, że tutaj nikt nie zajmuje się prostytucją tylko dla pieniedzy i ze istnieje przyzwolenie społeczne, bo w końcu „jak dziewczyna nie rozchyli nóg, to chłopak nie wejdzie”. No wejdzie nie wejdzie, ale przecież jezeli nikt wcześniej jej nie wytłumaczył, że to coś zlego, więc sprzedawanie ciała traktuje jak normalność. Jezeli jej matka była wiejską dziwką, ojciec alfonsem, który swoją córke posylal do klientów i sprawdzał, czy są zadowoleni, to czego można na milość Boską oczekiwać od dziecka? CZEGO NA MIŁOŚĆ BOSKĄ MOŻNA OCZEKIWAĆ OD DZIECKA?

Po dwóch tygodniach zamknięcia w pokoju, do Talgaru przyjechał Ali, potentat naftowy mieszkajacy na stałe w Dubaju. Ali zauważył, że Ludy nie ma wśród dzieci, pytal gdzie ona jest, dzieci powiedziały na górze, zapytał dlaczego, dzieci powiedziały, bo była niegrzeczna. Gdy Ali poszedł na poddasze i zobaczył kłódkę dyndającą na drzwiach. Przekręcił klucz, otworzył drzwi, zobaczył Lude. Lude, z krótkimi wlosami, Lude siedzącą na skraju łóżka jakby nic się nie stało. Ali wypuścił Ludę z pokoju. Luda nie zmieniła się wcale, dalej biega po domu w plastikowych, odblaskowych kapciach, dalej krzyczy na młodsze dzieciaki, dalej gapi się w okno.

Babuszka patrzy na Lude, dopiero po czasie mówi, że ona chciała Lude chronić, że ona chciała jej życie ratować, że ona wie, że jeżeli Luda dalej by się prostytuowała to pożyje może rok, może półtora, albo złapie HIV, jeżeli już go nie ma, albo po prostu któryś z niezadowolonych klientów poderżnie jej gardło. Prostututki przecież nie mają żadnych praw. Przecież nikt nawet nie uwierzy jej, że może by nie chciała. Jest dziwką, więc ma chcieć, ma robić, ma być cicho. Porządni na nią spluna, klijęci ją zerżną, uśmiechną się, może spoliczkują, może przywiążą do łóżka na kilka dni. Przecież sama chciała. Przecież sama sobie wybrała. Przecież jest prawie dorosła.

Nie, nikt tu nie pyta, czy ktoś jej wytłumaczył że można żyć inaczej. Nie, babuszka nawet nie wie jak ona miałaby rozmawiać z butną nastolatką. Dzieli je przecież wszystko. Łączy je jeden wspólny dach na chwile. Luda kiedyś przyznała, że jedyną osobą, którą ona szanuje w całym wielodzietnym domu jest własnei babuszka, bo chociaż krzyczy, to ona przecież podarowała im drugie życie. I ona bedzie o tym pamietać, zawsze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz