czwartek, 28 lipca 2011

41

Podróże kształcą, zmieniają, przekształcają światopoglą, czynią nas dojrzalszymi, bardziej opanowanymi i swiadomymi siebie a także swoich barier, stajemy sie rozważniejsi, bardziej pokorni, twardsi....

Nie, już nawet nie denerwuje mnie to, że sąsiedzi remontują swoje mieszkanie obok, nawet przyzwyczailam sie do tych hałasów, odgłosów wiercenia, przybijania gwoździ, przecinania metalu, piłowania drewna itd. Nawet mnie to nie budzi, nie wzbudza już sensacji. Ot, mysle ich prawo by sobie cos w lecie odremontowac, tym bardziej że za kilka tygodni nas czeka to samo. Przyzwyczailam się nawet do tego, że ciepłą wodę mamy tylko wieczorem, bo też zmieniają cos w rurach, które mają połączone zawory, cóż trzeba przebolec, trzeba myć się po 20stej. Nie jest to bynajmniej jakas tragedia, trzeba po prostu rozplanowac tak dzień, zeby prysznic wypadal wieczorem

Wciaż, po całym cieżkim dniu pracy, wtedy gdy juz ledwo sie stoi na nogach, gdy zamazaniu ulegają wskazówki zegara, gdy zdejmuje kolejne części garderoby i już mam wsadzić nogę pod prysznic, już mam poczuć kojący dotyk strumienia wody na wymęczone ciało... twarza w twarz staje z ... robakiem. Nawet nie jednym robakiem tylko całą rodzinką. Różowiutkie, pełzające robaki nie znanej mi maści, zdecydowanie pierścienice z bardzo dziwnym ośrodkiem decyzyjnym, bo przecież nie głową cudownym sposobem znalazły się w naszej łazience.

I w tym miejcu powinien pojawić się pewien charakterystyczny pisk, panika, machanie rękoma, wierzganie nogami, hiperwentylacja powietrza i zawroty głowy... no ale, niestety ku nawet mojemu zdziwieniu, skończylo się na ubraniu się spowrotem, wzięciu spraya na owady, spryskaniu łazienki. Po powrocie, gdy mineła juz około godzina robaczki się wyniosły. Wzięłam prysznic, poszłam spać, jakby nic, jakby to w ogole sie nie stało, jakby sam fakt że przecież jestem w Azji był wystarczającym kontrargumentem dla wszystkich obiawów paniki...

nigdy by mi nie przyszło to do głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz