niedziela, 12 czerwca 2011

Dzień 8

Po całym tygodniu wrażeń znowu przyszedł weekend, spokojny, leniwy poranek trwał o wiele za długo, słońce świeciło, bylo gorąco i duszno. Mozna było wyczuć w powietrzu nadchodzącą zmianę pogody, można było wyczuć w powietrzu że za chwile zacznie się burza. Zaleje chodniki, po poboczu będą spływać stróżki wody lączące się gdzies dalej w rwący potok deszczówki. Woda spłucze zakurzone ulice, da wytchnienie drzewom i krzewom, powietrze się nawilgotni i wreszcie będzie można oddychać pełną piersią

Kiedy bylam malą dziewczynką i mieszkaliśmy jeszcze w bloku z balkonem na pole i las zawsze z bratem wychodziliśmy i wgapieni w niebo oglądaliśmy letnią burze. Sebastian tłumaczył mi przyczyny powstania burzy konwergencyjnej, burzy spowodowanej zmianą frontów oraz skąd biorą się pioruny. Razem liczyliśmy wolno sekundy od błysku do grzmotu. Mówił
"światło ma wiekszą prędkość od dźwięku zatem najpierw widzimy błyskawice, dopiero kiedy dzwiek dojdzie do naszych uszu mozemy usłyszeć grzmienie. Interwał czasu pomiędzy może dać nam informacje o tym gdzie teraz znajduje się centrum burzy, bo droga to wypadkowa prędkości i czasu..."
acha odpowiadałam i z otwartą buzią wspięta na taboret wyglądałam przez szczebelki podziwiając teatr natury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz