wtorek, 16 sierpnia 2011

Dzień 52


Ile jeszcze razy będzie mi się, wydawalo, że nie ma najmniejszego problemu z wykonywaniem podstawowych czynności? Ile jeszcze razy ugryze się w język myśląc, że przecież nie wymagam zbyt wiele? Kupienie butów wydawałoby się należy do czynności zupełnie niewymagających wielkiego wysilku. No może poza Kazachstanem, nie nalezy. Tutaj, kupienie butów, czytaj dokładnie, znalezienie butów w rozmiarze odpowiednim do rozmiaru stopy europejczyka to nie lada wysiłek.

Idziemy do sklepu, pytam o 39 – jak zwykle. Dostaje 39, nie niestety nie pasuje. No, cóż w różnych krajach, różnie numeracje, prosze o numer większe. Próbuje nałożyć 40stke, co wciąż konczy się fiaskiem. 41 to już ostateczność, nieprawdaż? No by się chciało, jednak i tym razem buty okazują się być za małe. Większych w sklepie nie ma, kobieta uśmiecha się z pozałowaniem, co ma z reszta zrobić. Jej klientki mają mniejsze stopy i koniec, innych, większych w Kazachstanie nie produkują.

Nie, nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim. Tak, dziwnie się z tym czuje, jak poza marginesem społecznym. Wracam do domu i patrze na buty, 39, 39, 39. Trzy pary w rozmiarze 39. Wszystkie pasują. Wszystkie kupione w Europie.

Wieczorem jedziemy do centrum handlowego. Na ostatnim piętrze znana, europejska firma. Wchodzę, przymierzam buty. Pasują, pasują! A więc można w Kazachstanie znaleźć coś w naszym normalnym rozmiarze 39!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz